Co nas denerwuje, co nas śmieszy, co irytuje, a co zawstydza – tak najkrócej można podsumować sobotni występ Katarzyny Sobieszek i Krzysztofa Kamyszka.
Robiący coraz większą karierę w stand upie świebodzinianin Krzysztof Kamyszek zaprosił do wspólnego występu Katarzynę Sobieszek, znaną poza stand upem z kabaretu Made in China. Wszystkie stoliki w VIP-ie były zajęte, część widowni siedziała także na schodach.
Pierwsza wystąpiła Katarzyna Sobieszek. Jak na stand up przystało, nie było tematów tabu. Katarzyna Sobieszek opowiadała między innymi, jak w pewnym wieku pojemne jest ciało kobiety i że na stojąco (mimo braku ubrania) można schować portfel, telefon i inne przedmioty. Satyryczka opowiadała także o tym, dlaczego po wielu latach związku seks jest inny niż na początku.
Krzysztof Kamyszek z kolei odniósł się do obecnej sytuacji w mieście. Przekonywał, że imigranci do Świebodzina nie przypłyną z Afryki, ponieważ najbliższy zbiornik wodny jest w Wilkowie, a tam na brzegu dyżur pełnią morsy. Świebodzinianin największą cześć swojego monologu poświęcił jednak doświadczeniom z pracy w aptece. Publiczność dowiedziała się więc, że aptekarz wciska pacjentom czopki, zdarza się wymieniać podpaski, a niektórzy zwracają syrop przeciwwymiotny. Kamyszek stwierdził także, że produkowanie leków w kształcie narządów jest dobrym pomysłem. Leki na serce, żołądek, wątrobę, czy na przykład na … potencję. Nie wiadomo tylko, czy te ostatnie mężczyźni na pewno wzięliby do ust.
Sobotni wieczór, choć niezbyt długi, niemal wykończył publiczność. Głośny śmiech jest bowiem równie męczący jak fizyczna praca, a ściany w VIP-ie trzęsły się od śmiechu. Wydaje się, że w mieście brakuje lokalu, w którym mogłyby się odbywać wieczory kabaretowe z większą publicznością. Z drugiej strony, im mniejsza publiczność, tym lepszy klimat. Czekamy już na następnego gościa, którego Kamyszek zaprosi do Świebodzina. Oby nie przyszło nam czekać zbyt długo.
—
Opr. Ewa wójcik, fot. Dominik Konstanty